Archiwum 21 maja 2015


Nawet nie zdążył zdjąć bluzy Nike...
Autor: rapreport
21 maja 2015, 11:54

Nawet nie zdążył zdjąć nike bluzy, przyniosła herbatę i usiadła obok.

- To gdzie pracujesz? Opowiedz mi coś i powiedz jeszcze co mogę teraz puścić, tak bardzo bym chciała usłyszeć coś, co gra ci w głowie.

- Dziś nie pracuję, skłamałem byś się mną zainteresowała, ale na co dzień dorabiam sobie w drukarni. Zazwyczaj na nocnych zmianach.

Ona znowu uśmiechnęła się zdawkowo, położyła na jednym ze skrzypiących łóżek, nakryła małym czerwonym kocykiem i poprosiła by zalał kawę.

- Jestem taka zmęczona- zmęczona wieczorem, ludźmi, życiem całym zmęczona – Zamyśliła się. On posłusznie podał jej herbaty i przysiadł koło niej. Pomyślał, że dla tego stworzonka chce tylko uśmiechu, chce wprawiać ją w uśmiech i chce by nigdy, ale to nigdy uśmiech ten się nie skończył.

- Wiem co ci puszczę mała – rzucił, a z głośników popłynęła spokojna i piękna melodia dawnej melodii jak to dziewczyna.

- Myślę że to trochę o tobie, choć w sumie to w ogóle Cię nie znam. Ona z zamkniętymi oczami i uśmiechem na twarzy, już spała. Spojrzał na nią, pogłaskał po głowie, przykrył, nie zapomniał zapiąć nike bluzy i wyszedł zamykając spokojnie drzwi. Pomyślał że jeszcze tu wróci, ze musi tu wrócić.

Mijał skateshop i z każdym krokiem był...
Autor: rapreport
21 maja 2015, 11:45

Szedł do niej. Z lewej strony ulicy mijał skateshop, z drugiej strony piekarnię. Z każdym krokiem był bliżej niej. Jeszcze jeden skateshop, w końcu mały park i jej klatka. Drzwi były otwarte, a ona czekała na niego w przedpokoju. Wiedział, że ma ją w garści. Nie wiedział jak bardzo się mylił. Weszli do małego pokoiku. Był urządzony jak za dawnych lat. Dwie wersalki, rozkładające się z przyjemnym skrzypieniem, dwa kwiaty na pisakowych ścianach wyrastające spokojnie z doniczek i stara unitra z pokrętłami, kontrastowały przyjemnie z otwartym jeszcze laptopem. Na wielkim obrazie słońce zachodziło za horyzont rozlanej leniwie rzeki. Dywan, niczym prosto od perskiego wezyra, przycisnęła mała rozkładana ława przykryta czerwonym niby-obrusikiem. I fotele jak prosto z pokoju dziadka, rozkładane i czerwone dodawały uroku temu już i tak przyjemnemu miejscu. W myślach odtwarzał zdarzenia jej wczorajszego wieczoru. Porozrzucane kosmetyki, puste kieliszki, popielnica. Kto jeszcze tu był? Pomięty koc, a wszędzie porozrzucane przeróżne części garderoby. Ona poszła zaparzyć herbaty.